niedziela, 7 grudnia 2008

Traveling.

5.30.

Okrutny dźwięk, który co dzień przypomina o sobie tak bezczelnie. Trzeba zwlec tyłek z łóżka.

10 minut później, dopijam szybko herbatę, bo okazuje sie, ze mimo wszystko dźwięk dziś budził zbyt późno. Po chwili, dociera do mnie ze nie mam kurtki. Jedyna myśl, która mogła zniszczyc cały mój plan powrotu do domu była prosta - kurwa! Pozamiatane. Zostawiłem u chłopaków na górze...

Zawsze zamykali drzwi na noc dlatego w lekkim szoku, że naprawdę nie zdąrzę na pociąg
wystrzeliłem czym prędzej na góre. Chwila wachania, wcześniej telefon. Kurwa. Kto normalny odbiera telefon o 5.30, tym bardziej jak jest wyciszony... Nikt! Chwytam za klamkę.. Eureka! :)

Chwyciłem kurtke. Szczęście, że jeszcze tam była. Ruszyłem po torbę i zacząłem gnac
na autobus...

Nie wiem dlaczego zawsze dzieje się tak, że zapominam o podstawowych rzeczach. Nie przywiązuje kompletnie uwagi do czegoś, co może mi popsuc caly dzień. Bo, bądź tu mądry i idź bez kurtki przy 0' na zewnątrz, albo budź chłopaków tak wcześnie. Jedno i drugie nie skonczyłoby się za dobrze.

Bogaty o te doświadczenie siedzę w pociągu i piszę. Mijam jakieś pola, które powinienem znac na pamięc bo przejeżdzam tędy już chyba setny raz. Jeszcze jakieś 100 z 430 kilometrów. Kilometrami piszę bo czas w przypadku tej instytucji, nie ma żadnego odwzorowania co do odległości.

PKP niemiłosienrnie daje dupy w tym, poprzednim i we wszystkich sezonach, które będą. Smutna prawda, ale jest przynajmniej czym do domu wrócic. Nię bedzie lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz